21 marca 2022 r. odbyło się kolejne spotkanie katechistów naszego Ośrodka Katechumenalnego. Najpierw, już tradycyjnie, była adoracja w intencji osób przygotowujących się w naszym Ośrodku do sakramentów, katechistów i całego duszpasterstwa katechumenalnego w Kościele. Potem Ks. dr hab. Tomasz Kraj, Prof. UPJP II, bioetyk i moralista, przedstawił nam temat dotyczący oświeceniowego projektu etycznego. Temat, który brzmiał na początku trochę “abstrakcyjnie”, okazał się zaskakująco aktualny. Wielu chrześcijan, a już na pewno wielu niechrześcijan, realizuje ten projekt, najczęściej nieświadomie. Polega on, mówiąc w skrócie, na wyabstrahowaniu z Ewangelii zasad moralnych (odbieranych jako zasadniczo dobre i uniwersalne) i próbie ich realizacji o własnych siłach, bez wiary i odniesienia do Boga. W życiu jednak szybko się okazuje, że wskazania Ewangelii są “piękne, śliczne, ale utopijne”. Wówczas mamy dwa wyjścia – albo zwrócić się do Boga o pomoc i współdziałać z Nim, albo zrezygnować z tych wymagań i starać się je dopasować do tzw. ludzkich możliwości. To jest jednak równia pochyła.

I tak dochodzi do licznych dostosowań i zamian – np. małżeńskiego aktu na tzw. uprzywilejowane spotkanie z drugim (z wiernością według możliwości, bez sensu prokreacyjnego, który jest ograniczający, i bez względu na płeć); w ramach ekonomii, gdzie cnotą w obiegu ekonomicznym bywa chciwość ekonomiczna i niesprawiedliwość itd. Jest to więc próba zeświecczenia Ewangelii. Człowiek, który od renesansu cieszył się swoim “rozumem”, eksplorującym rzeczywistość, doszedł w czasach oświecenia do jego apoteozy. Osiągnięcia naukowe były tak wielkie i tak szybkie, że stworzyły iluzję rozumowego panowania nad światem, wskutek czego doszły do głosu tendencje ateistyczne. Potem wybuchła Rewolucja Francuska, która te tendencje utrwaliła. Człowiek chciał używać rozumu teoretycznego i praktycznego także w działaniu moralnym, twierdząc, że sam sobie poradzi w tej dziedzinie, w tym, że samodzielnie rozwiąże również zagadkę zła i to zło pokona. Gdyby jednak mógł to uczynić, to po co byłoby Dzieło Zbawcze?

Bycia chrześcijaninem nie da się zrealizować własnymi siłami – sprytem, wykształceniem. Odkrywając te mechanizmy, modląc się, rozważając Ewangelię, rozumując i przyjmując łaskę Bożą, przestajemy być w realnym życiu i działaniu (także tym poznawczym) skazani tylko na “siebie”. Odzyskujemy wówczas “powinowactwo” i “pokrewieństwo” z Chrystusem i Jego Ewangelią i zrozumienie, które jest wglądem mądrości w rzeczywistość Boga, człowieka i świata, dobra i zła.